Przygody z kosmetykami mineralnymi Lily Lolo, które testuję dzięki uprzejmości Costasy, ciąg dalszy. Po rewelacyjnym podkładzie, wspaniałych pomadkach przyszedł czas na puder wykończeniowy. FLAWLESS SILK, w wolnym tłumaczeniu "jedwabisty bez skazy". Sceptykom od razu powiem, że będzie to post iście chwalebny, bo Flawless Silk faktycznie zasługuje na salwy zachwytu.
Mówi się, że o gustach się nie dyskutuje- i ja się tego trzymam. Nie będę nikogo na siłę przekonywała, że zmiana szaty graficznej wyszła Lily Lolo na dobre- mnie się zamiany podobają i kropka. Swoją drogą uważam, że i tak najważniejsza jest zawartość pudełeczka. Plastikowy słoiczek z szerokim wieczkiem i sitkiem zamykanym co 1/2 pozostały niezmienione. I bardzo dobrze, bo jest to wyjątkowo wygodne i praktyczne rozwiązanie.
Konsystencja pudru jest podobna do podkładu- niby jest to produkt sypki aczkolwiek "wilgotny" i kremowy. Świetnie nabiera się na pędzelek- nie uświadczycie tu pylenia czy osypywania. Puder jest wyjątkowo lekki, idealnie zmielony co poczujecie na dłoni. Mnie osobiście przypomina aksamit, wyjątkowo przyjemny! Kolor FLAWLESS SILK opisałabym jako bardzo jasny beż/brzoskwinia z delikatnymi różowymi tonami aczkolwiek na twarzy, jak na moje oko, nie daje koloru. Puder zawiera w sobie rozpraszającą światło mikę, która optycznie ożywia, wygładza i wyrównuje powierzchnię skóry. Nie jest to typowy puder rozświetlający, nie zawiera drobinek a to właśnie dzięki mice ładnie odbija światło. Puder będzie idealny dla posiadaczek cery suchej- spokojnie, nie podkreśli żadnej suchej skórki. Jeśli jesteście typem mieszanym/tłustym tak jak ja- puder świetnie skomponuje się z podkładem mineralnym, zniweluje efekt "pudrowości", nada blasku i ożywi buźkę. Jeśli używam płynnego podkładu lubię Flawless Silk nałożyć "trójkątem" pod oczy. Za każdym razem efekt, który uzyskacie będzie bardzo subtelny i nienachalny. Puder nie wchodzi i nie podkreśla porów, powiem więcej- moim zdaniem nieco zmniejsza ogólną widoczność zmarszczek mimicznych. Na zakończenie wspomnę również o składzie- naturalnym, bez sztucznych barwników, konserwantów czy substancji alergizujących. Mnie osobiście patrząc na skład cieszy jeszcze jeden aspekt- brak talku, ostatnio doszłam bowiem do wniosku, że owy składnik jednak niekoniecznie mi odpowiada. Zauważyłam, że pudry zawierające talk może i matują jednak powodują u mnie podkreślanie suchych skórek i przesuszenie a w konsekwencji zwiększenie produkcji sebum. Takie błędne koło.
Początkowo sądziłam, że nałożenie na twarz podkładu mineralnego i jeszcze pudru to za wiele. No w końcu oba produkty to typowe kosmetyki sypkie- jakoś nie widziałam sensu takiego postępowania. Dziś wiem, że puder wykończeniowy FLAWLESS SILK idealnie uzupełnia mój podkład BLONDIE! Puder spisuje się również całkiem dobrze z tradycyjnym podkładem płynnym- ładnie ujednolica i scala makijaż. Nie jest to produkt matujący- jest jedwabisty i takie też wykończenie daje. Uważam, że producent idealnie dopasował nazwę do działania. Suma summarum, polecam serdecznie. Sądzę, że Flawless Silk zdecydowanie przypadnie Wam do gustu!
FLAWLESS SILK możecie zamówić na stronie dystrybutora Costasy w cenie 72.90 zł za 4.2 g bardzo wydajnego pudru.
Znacie puder FLAWLESS SILK?
Jakie pudry rozświetlające polecacie?
Pozdrawiam
Ania
FLAWLESS SILK możecie zamówić na stronie dystrybutora Costasy w cenie 72.90 zł za 4.2 g bardzo wydajnego pudru.
Znacie puder FLAWLESS SILK?
Jakie pudry rozświetlające polecacie?
Pozdrawiam
Ania
Lubię takie jedwabiste wykończenie:)
OdpowiedzUsuńuwielbiam kosmetyki LL i pewnie puder też stałby się moim ulubieńcem :)
OdpowiedzUsuńJeśli lubisz LL to jestem pewna, że puder tez stanie się Twoim ulubieńcem :)
Usuńzdjęcia świetne :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńBrzmi bardzo ciekawie. Nie miałam jeszcze okazji korzystać z kosmetyków tej firmy
OdpowiedzUsuńW takim razie zdecydowanie polecam spróbować- będziesz zachwycona :)
UsuńNiestety, nie jestem zwolenniczką takich rozświetlaczy, nie wyglądają u mnie zbyt dobrze.
OdpowiedzUsuńWiesz, nie jest to typowy rozświetlacz- absolutnie nie mogę go tak nazwać. Jest to puder o pięknym, satynowym wykończeniu- do typowego rozświetlacza jest mu bardzo daleko :)
UsuńBardzo go lubię ;)
OdpowiedzUsuńZa podkładami mineralnymi nie przepadam, ale pudru jeszcze nie używałam, więc może byłaby z tego miłość ;-)
OdpowiedzUsuńKiedy ja się w końcu przestawię na minerałki...:P Bo jeśli już puder mineralny, to raczej z podkładem. Szkoda pieniędzy na łączenie ze zwykłym fluidem.
OdpowiedzUsuńBtw, gratuluję tysiaka obserwatorów! :*
Dziękuję! :)
Usuńcudnie wygląda :)
OdpowiedzUsuńjeszcze nigdy nie probowałam nic lily lolo - chętnie przygarnelabym jakiś roz :))
OdpowiedzUsuńu mnie już ostatnie dni urodzinowego Konkursu, byłoby mi miło gdybyś zajrzała :)) mybeautyjoy.blogspot.co.uk/2014/05/urodzinki-konkurs-rozdanie.html Serdecznie zapraszam :))
Miałam jego miniaturę, właśnie jako trójkąt pod oczy spisuje się super:) Ale teraz jestem zakochana w velved hd od Earthnicity.
OdpowiedzUsuńCo to znaczy trójkąt pod oczy? :)
UsuńPodoba mi się, myślę, że dobrze by się u mnie sprawdził. Póki co używam transparentnego LL i jestem zadowolona
OdpowiedzUsuńNie wysusza?
UsuńPodoba mi się. Puder rozświetlający La Rosa mam i jestem z niego zadowolona, głównie stosuję na strategiczne punkty.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie matuje...
OdpowiedzUsuń