10/01/2017

ZUŻYCIA OSTATNICH MIESIĘCY || GARŚĆ MINI-RECENZJI

Dziś bez zbędnych wstępów, czas na denko a zarazem garść mini-recenzji! Tym razem miałam szczęście i w większości, do kosza poleciały same fajne kosmetyki. Zapraszam dalej a będzie tego sporo! Przyznam, że obecne denko, jak na mnie, będzie całkiem pokaźne. Znalazłam dobre miejsce na "magazynowanie" zużytych opakowań i nie ukrywam, że chyba nieco o nich zapomniałam ;)



Kolejny żel pod prysznic DOVE dobił dna. Kremowe żele Dove, należą do moich ulubieńców już od ładnych kilku lat. Miałam rożne wersje zapachowe, jednak właśnie do Granat& Werbena cytrynowa wracam najczęściej. Swego czasu pisałam o nim TU, od tej chwili, nie wiele się zmieniło. Lubię je za cudowną, kremową konsystencję, za to, że nie wysuszają skóry a przy tym dobrze się pienią. Żel hypo-allergenic Sanex, był dla mnie nowością, mimo że firma jest na rynku ładnych kilka lat. Produkt średnio przypadł mi do gustu, choć wiem, ze ma wielu zwolenników a sama marka uznawana jest za bardzo dobrą. Uważam, że nie jest to żel dla mnie. Dlaczego? Otóż, na szczęście, nie mam problemów skórnych, nie muszę uważać na składy żeli, i zwyczajnie nie widzę sensu odmawiania sobie przyjemności intensywnej piany czy zapachu.Produkt stosunkowo słabo się pieni, konsystencja jest dziwna, zdecydowanie nie można jej nazwać kremową, dodatkowo żel ma "neutralny" zapach, który kojarzy mi się z pracą i podłożem maściowym ;) Raczej nie skusze się ponownie.



Nivea Volume care, włosy cienkie i pozbawione objętości. Szampon wpadł do koszyka zupełnie przypadkiem, wyjazd, szybkie pakowanie...a na miejscu okazuje się, że nie mam czym umyć włosów. Butla jest dość duża, 400 ml wystarczyło mi na bardzo długo, co widać po mocno sfatygowanym otwieraniu. Co mogę o nim powiedzieć. Szampon jak szampon. Dobrze myje, ładnie pachnie i super się pieni. Zaraz po umyciu i wysuszeniu włosy faktycznie są uniesione, ale efekt (bez pianki) nie trwa długo. Szampon nie powodował u mnie przesuszenia skalpu, co niektóre tego typu szampony, maja w zwyczaju. Czy kupię ponownie? Sama nie wiem, uważam, że jest to średniaczek, mało wyróżniający się na tle innych. Nivea mleczny szampon do włosów, wersja- włosy cienkie. Jak dla mnie bardzo dobry, drogeryjny szampon, który fajnie myje, nie obciąża a zarazem nie przesusza włosów. Lubię w nim tez to, że włosy nabierają po nim lekkości, nie strączkują się i dobrze się układają. 


Pozostając w temacie włosów, udało mi się w końcu wykończyć serum do włosów Garnier Gęste i Zachwycające. Nie ukrywam, że kupiłam je bardzo dawno temu, jeszcze gdy miałam włosy dłuższe, później przez dość długo kurzyło się zapomniane gdzieś na dnie toaletki aż w końcu stwierdziłam, że trzeba się za nie zabrać- o dziwo, przy krótkich włosach sprawdziło się o wiele lepiej. Nie powiem, że zdziałało cuda, ale przez pierwszy dzień dawało złudzenie, że włosów jest faktycznie więcej. Ciągnąc dalej temat włosów, do kosza powędrowała również pianka Aussie Miracle Styling Mousse Volume + Conditioning, która zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie! Serio! Nie spodziewałam się, że zwykła, drogeryjna pianka, będzie w stanie tak pozytywnie mnie zaskoczyć. Jak na produkt, który np. w Rossmanie kosztuje kilka złotych sprawdza się świetnie. Fajnie podnosi włosy i odbija je u nasady. Moje włosy ładnie i sprawnie się po niej układają a fryzura trzyma się dość długo. Kolejnego dnia, włosy nie są przetłuszczone i w sumie dość dobrze trzymają formę. Suchy szampon Batiste, to klasyk, nikomu nie trzeba go przedstawiać. Ostatnio skusiłam się na wersję niebieską fresh. Zapach bardzo przypadł mi do gustu, i myślę, że nie będę już kombinować i szukać innego. 



Udało mi się zużyć dwa, bardzo fajne kremy do rąk, które śmiało mogę nazwać ulubieńcami. Pierwszy to Dove DermaSpa Youthful Vitality, krem o którym kiedyś pisałam i który systematycznie odkupuję. Myślę, że tym razem będzie tak samo. Drugi to nowość, marki MINCER, który znalazł się w czerwcowym pudełeczku ShinyBox. Krem a właściwie wzmacniające serum do dłoni i paznokci, mimo iż przeznaczone do skóry dojrzałej, sprawdzi się u każdej z Was. Krem ma niesamowicie przyjemną konsystencję i jeszcze milszy zapach. Krem szybko się wchłania a jednocześnie bardzo dobrze nawilża i dogłębnie regeneruje. Warto również zwrócić uwagę, na estetyczną buteleczkę, szatę graficzna i fajny atomizer. Kosmetyk zdecydowanie ozdobi półkę w łazience :) Jedyny minus, to niestety, ale dość szybko dobił dna.



W ostatnich miesiącach udało mi się zużyć dość sporo kosmetyków do pielęgnacji i demakijażu twarzy. Po pierwsze, wykończyłam ogromna butlę płynu micelarnego VisPlantis 3w1 nawilżający aloes + pantenol. Na płyn skusiłam się jakiś czas temu w Hebe, nie ukrywam, że był w promocji i zapłaciłam za niego około 8 zł. Dziś wiem, że nie były to dobrze ulokowane pieniądze. Wiem, że produkt, jak i cała marka, ma swoich zwolenników, jednak mnie nie przypadł do gustu. Po pierwsze, szczypał mnie w oczy, podrażaniał i powodował u mnie efekt "zamglenia", co skutecznie zniechęcało i sprawiało, że dosłownie zmęczyłam butlę.  Jeśli chodzi o sam demakijaż, płyn dobrze radził sobie z podkładem i pozostałymi kosmetykami nakładanymi na twarz, natomiast zmywanie oczu było udręką, średnio zmywał moja ulubiona maskarę z L'oreal jak i kreski, oczywiście resztki makijażu jak i sam piekący płyn musiałam obficie zmywać wodą z żelem. Dodam jeszcze, że płyn ma bardzo badziewne zamykanie, które pod koniec użytkowania już zupełnie się rozpadło. Drugim wykończonym kosmetykiem do demakijażu, był płyn micelarny Nivea. W tym przypadku, jestem bardziej zadowolona, choć i on średnio radził sobie z kredką, tuszem czy eyelinerem. Nie podrażaniał mnie tak jak VisPlantis, aczkolwiek do mojego ulubieńca z Garnier jeszcze mu daleko. Jeśli chodzi o żel do mycia twarzy, dna dobił produkt naturalny firmy Biolaven, który podpatrzyłam u dziewczyn z kanału LGS. Muszę powiedzieć, że mimo iż nie jestem fanka produktów, które się nie pienią, tak ten wyjątkowo przypadł mi do gustu! Mała buteleczka, z precyzyjną pompką skrywa prawdziwe cudo! Żel ma konsystencję dość dziwną, raczej lejącą, po wstrząśnięciu koloru perłowego. Pachnie winogronami i lawendą. Jak wspomniałam wyżej, żel się nie pieni, nie ma w nim bowiem SLS i innych mocno pianotwórczych związków, mimo to, bardzo dobrze domywa resztki makijażu, usuwa zanieczyszczenia czy sebum, robi to wyjątkowo skutecznie a zarazem łagodnie, nie powoduje bowiem uczucia ściągnięcia, nie przesusza i nie powoduje swędzenia. Zdecydowanie wart swojej ceny, myślę, że niebawem zagości u mnie ponownie. 

Wykończyłam dwa produkty Ziaji seria antyoksydacja z jagodami acai- masło i żel peeleingujący. Masło a raczej mus do ciała polubiłam i to bardzo, ma fajną, delikatną, wręcz napompowana konsystencję. Mus szybko się wchłania, nie klei się a łagodny zapach utrzymuje się dość długo. Był to fajny mus na lato, głównie przez konsystencję. Peeling drobnoziarnisty powinien być nazwany żelem peelingującym, jeśli oczekujecie dobrego złuszczania naskórka, to niestety, ale nie będziecie zadowolone. Jest to raczej żel myjący, wzbogacany łagodnymi drobinkami, jako samodzielny peeling jest za słaby. Wspominając lato, wykorzystałam zapach CK IN 2U, jest to woda toaletowa, jednak zapach utrzymuje się dość długo. Dużą, 100 ml butlę możecie upolować za 100 zł np. w Rossmanie. Do kosza powędrował również antyperspirant w sztyfcie Dove. Produkt o bardzo przyjemnym, neutralnym zapachu, który w moim przypadku dobrze chronił i nie podrażniał.
Kończąc temat pielęgnacji, dna dobił bio-żel pod oczy i na powieki kojący ze świetlikiem z Ziaji. Osobiście bardzo lubię ich żele, delikatnie nawilżają, koją i co najważniejsze- jeszcze nigdy mnie nie podrażniły, a miałam już rożne rodzaje. Produkt miał przyjemną konsystencję, nie kleił się- co jest często spotykane w przypadku żeli. Peeling enzymatyczny, który wykorzystałam to Pharmaceris A Puri Sensipil. Kosmetyk bardzo łagodny ale dość dobrze rozpuszczający i złuszczający martwy naskórek. Produkt ładnie wygładza a skóra wydaje się po nim bardziej napięta, elastyczna i rozjaśniona.

Jeśli chodzi o kosmetyki kolorowe, udało mi się wykończyć bardzo fajny korektor z Sephory, mój kolor to 02. Jest to produkt bardziej rozświetlający niż kryjący. Jeśli macie mocne worki, tudzież zasinienia pod oczami, myślę, że będziecie musiały sięgnąć albo po coś mocniejszego, ewentualnie nakładać go jako kolejny korektor. Produkt stosowany solo genialnie rozświetla, nadaje efekt zdrowej, wypoczętej skóry a co najważniejsze nie wchodzi w zmarszczki. Osobiście bardzo go polubiłam, szczególnie za leciutką, raczej rzadka konsystencję, łatwość aplikacji i idealne "zgrywanie się" z każdym podkładem czy pudrem. Jeśli już o pudrach mowa, wykończyłam produkt marki Inglot, wersja matująca. Plus to pojemność i cena. Puder wystarczył mi na bardzo długo, mimo iż podzieliłam się nim z mamą. Czy kupię ponownie? Raczej nie, osobiście wolę dopłacić i kupić mojego ulubieńca z Vichy Dermablend (puder transparentny). 


Na zakończenie pokażę Wam kilka produktów saszetkowych, wykorzystałam próbeczkę szamponu i odżywki marki GlySkinCare w wersji z olejkiem arganowym. Przyznam, że pierwsze wrażenie zrobiła na mnie dość dobre, włosy były wygładzone ale nie przetłuszczone. Myślę, że rozejrzę się za produktem pełnowymiarowym. W minionych miesiącach słabo szło mi używanie maseczek do twarzy, jeśli już coś nakładałam to sięgałam po czarną maskę od L'oreal albo wersję porzeczkową od Organique (chcę je zużyć). Maski z Ziaji, choć bardzo lubię, jakoś ostatnio rzadko u mnie goszczą, aczkolwiek myślę, że trzeba to zmienić, bo są to bardzo fajne i dobre jakościowo maski. 

Jak tam Wasze zużycia? Znacie któreś pokazane kosmetyki? Lubicie? Pozdrawiam Ania












12 komentarzy:

  1. Znam tylko żel Biolaven i niespecjalnie mnie zachwycił, z kolei zainteresował mnie peeling enzymatyczny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Peeling polecam, jest bardzo delikatny ale dobrze rozpuszcza stary naskórek.

      Usuń
  2. Ja też lubię żele Dove ;) To takie pewniaki pod prysznic ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też bardzo lubię żele pod prysznic Dove, a teraz bardzo polubiłam ich piankę pod prysznic.
    Żel do mycia twarzy z Biolaven bardzo lubiłam i chyba powinnam do niego wrócić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żel Biolaven jeszcze kiedyś odkupię. Muszę spróbować piankę Dove :)

      Usuń
  4. Miałam okazję używać żelu Biolaven i był dla mnie w porządku :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przyznam, że miałam jeden żel od Sanex i wspominam go bardzo dobrze. Świetne nawilżenie skory :) Z innych rzeczy, ciekawi mnie peeling od Pharmaceris.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Peeling polecam. Na mnie żel z Sanex nie zrobił większego wrażenia, raczej do niego nie wrócę.

      Usuń
  6. Widzę kilka fajnych produktów. Nie miałam jeszcze żeli z Sanex. Produkty z Biolaven są podobno dobre.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie mam ochotę wypróbować kolejne kosmetyki Biolaven :)

      Usuń

Dziękuję Wam bardzo serdecznie za odwiedzenie mojego bloga!

Zawsze czytam pozostawione przez Was komentarze i staram się na nie odpisywać.
Bardzo cieszy mnie, gdy widzę, że zostawiacie po sobie ślad, daje mi to możliwość poznania Was i odwiedzenia Waszych blogów :)
Pozdrawiam A.

Copyright © 2017 AnnaBlog