12/30/2014

ŻEBY WŁOS Z GŁOWY NIE SPADŁ, SEBORADIN FITOCELL Z KOMÓRKAMI MACIERZYSTYMI

Problemy z nadmiernym wypadaniem włosów zaczęły się u mnie po nieudanej akcji z fryzjerem i fatalnym w skutkach farbowaniem włosów na blond. Mimo, że historia wydarzyła się ładnych kilka lat temu, moja czupryna nie wróciła już do stanu sprzed owego incydentu. Nie ma się co czarować, włosy zawsze miałam cienkie ale było ich dużo...teraz zostały jedynie cienkie a każde farbowanie pogarsza ich stan...i sprzyja wypadaniu. Nie ukrywam, że ostatnio żyję w jakimś amoku, co mam nadzieję, że sytuacja prywatna się unormuje...to bum, dopada mnie kolejne zmartwienie. Stresów mi nie brakuje...a niestety na mnie stres działa destrukcyjnie co widać po obwodzie w pasie, nadgarstku i ilości włosów na głowie. Jakiś czas temu do niektórych aptek weszła nowa seria produktów firmy Seboradin FitoCell. Ponad miesiąc temu na blogu miało miejsce rozdanie, którego nie chcę mocniej komentować- jedna ze zwyciężczyń sprawiła mi swoją postawą dużo przykrości a słowa przepraszam do tej pory nie "usłyszałam". Wracając do tematu- zapraszam na moje wrażenia po kuracji kosmetykami Seboradin Fitocell.


Jak stosować kurację FitoCell?

Zacznę od serum, bo tu zaskoczenie może być największe. Serum bowiem jest dość treściwe i zdecydowanie obciąża włosy. Producent poleca żeby stosować 1 ampułkę dziennie, na wieczór + masaż skóry głowy (2-3 minuty), rano natomiast niezbędne będzie umycie włosów...no chyba, że zaszywacie się w domu, nikogo nie wpuszczacie i nikomu się nie pokazujecie. Ewentualnie, może należycie do osób, którym przetłuszczony look nie robi różnicy, ale wątpię ;) Ja włosy myję zawsze rano, układam i lecę do pracy więc nie robiło mi to większej różnicy. Włosy myłam rzecz jasna szamponem z serii FitoCell a następnie- w zależności od  ilości "dostępnego" czasu (jeśli nie zaspałam) nakładałam maskę (5 minut). Producent poleca stosować maskę 2-3 razy w tygodniu i myślę, że mniej więcej się w tych "normach" mieściłam.


Muszę napisać, że początkowo nie mogłam się przyzwyczaić do tego jakie moje włosy były po owych zabiegach- mięciutkie, lejące, gładkie, lśniące...i kompletnie oporne na wszelkie próby "unoszenia". Jeśli macie włosy cienkie, pozbawione objętości- wiecie o co chodzi. Miałam ochotę ciepnąć całą tą kurację do kosza i wrócić do szamponów dodających objętości i zrezygnowania z nakładania jakichkolwiek masek- wiadomo, takie włosy lepiej się "puszą". Wtedy popukałam się w głowę- takim myśleniem do niczego dobrego się nie dojdzie, włosy będą się dalej przesuszać i kruszyć. Zacisnęłam zęby. Dziś już nie walczę o objętość za pomocą lakieru, tapirku i pianki, stawiam na odbudowę włosów. Przyzwyczaiłam się, poszłam do fryzjera, dostosowałam fryzurę do rodzaju moich włosów...i jestem szczęśliwa!



Jakie efekty?

Nowa seria Seboradin FitoCell tak mnie zaskoczyła, że postanowiłam- już oczywiście na własną rękę kontynuować kurację, zwłaszcza "ampułkami" z serum. Efekty jakie uzyskałam po ponad 2 miesiącach są bardzo zadowalające, zarówno w moim przypadku jak i mojej mamy. Stosując kurację Fitocell pierwsze co zauważyłam, to redukcję wypadania włosów. Pierwszy raz od dłuższego czasu woda normalnie spłynęła z brodzika ;) Nadmienię, że tak właściwie oprócz wprowadzenia kuracji Seboradin w moim życiu i poziomie stresu nie zmieniło się kompletnie nic, jem dokładnie tak samo i nie stosuję żadnych innych, dodatkowych "wspomagaczy". Po kolejnym miesiącu zauważyłam wręcz wysyp włosków zwanych w "włosowym świecie" babyhair. Króciutka ale za to gęsta szczecinka zaczęła zdobić moje, już nieco zbyt wysokie, czoło. Muszę powiedzieć, że kuracja DZIAŁA! Włosy odrastają i to nie tylko na linii czoła ale i na środku głowy, widzę to zaraz po umyciu, kiedy wszystkie "króciaki" stoją na baczność ;) Zmiany zauważyła również moja mama, która problemy z włosami ma o wiele większe niż ja.


Cała kuracja jest- nie ma się co czarować- droga. Za 15 ampułek serum przyjdzie nam wydać około 95 zł oczywiście są apteki, w których zapłacicie więcej. 15 ampułek wystarczy (teoretycznie) na pół miesiąca więc miesięczna kuracja wyjdzie nas około 200 zł. Rada? Można spróbować zrobić sobie "kurację uderzeniową" a następnie ampułka co drugi dzień. Szampon i maska są bardzo wydajne więc spokojnie starczą nam na dłużej. Czy warto zainwestować? Uważam, że mimo wszystko tak. 

15 komentarzy:

  1. mnie również zachciało się powrotu do ulubionego koloru po kilku latach nie farbowania - i też przypłaciłam to wypadaniem włosów :/
    chyba będę musiała sięgnąć po Seboradin

    Szczęśliwego Nowego Roku!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostatnio miałam straszne problemy z wypadaniem włosów, ale obecnie jakoś to zjawisko ustało. Chciałam sobie pofarbować włosy bo jeszcze mam naturalny kolor, ale chyba nie będę tego robić, bo by mi wszystkie wypadły :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę się w nie zaopatrzyć na okres po porodzie, obawiam się że będzie jak po pierwszej ciąży, włosy wypadały garściami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu, dziecko! po ciąży to zjawisko zupełnie normalne, mówię to ja, po skończeniu 5 lat "chemii człowieka" zwanej farmacją, włosy lecą bo spada pozioma (zbawiennych) estrogenów, nic na to nie poradzimy!

      Usuń
  4. Skoro działa, to chyba się na to skuszę, już nie wiem jak zastopować wypadanie moich włosów...

    OdpowiedzUsuń
  5. Chętnie przetestowałabym taką kurację :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawy produkt. Na pewno przemyślę zakup. Do tego moje postanowienie noworczne brzmi tak " Już nigdy nie zafarbuję włosów" Mam nadzieję, że dam rade :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nigdy nie miałam problemu z nadmiernym wypadaniem włosów ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. ja jestem w połowie kuracji i faktycznie są to drogie produkty, ale wydaje mi się, że u mnie już widac efekty :)

    OdpowiedzUsuń
  9. bardzo lubiłam maskę, ale myje włosy wieczorem więc ampułki były nieporęczne :(

    OdpowiedzUsuń
  10. Z jednej strony mnie kusi, a z drugiej miałam tonik i szampon tej marki i kompletnie się u mnie nie sprawdziły, więc obawiam się, że i z tym produktem może być podobnie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Mi ta kuracja uratowała ostatnie moja włoski ;) Wiem , że w razie awarii znowu po nią sięgnę ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. U mnie szampon i maska naprawdę świetnie działały :) Włosy się wzmocniły, wypadanie zahamowane, a co najważniejsze - skóra głowy nie podrażniona, co często przy takich 'aktywnych' szamponach jest u mnie bardzo częste. No i mam nowe włosy, w końcu! Mam ochotę za jakiś czas powtórzyć tą mini-kurację, ale ceny są dość wysokie jak na moją kieszeń.
    pozdrawiam, A

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję Wam bardzo serdecznie za odwiedzenie mojego bloga!

Zawsze czytam pozostawione przez Was komentarze i staram się na nie odpisywać.
Bardzo cieszy mnie, gdy widzę, że zostawiacie po sobie ślad, daje mi to możliwość poznania Was i odwiedzenia Waszych blogów :)
Pozdrawiam A.

Copyright © 2017 AnnaBlog