Kto nie był zmuszony do pracy w klimatyzowanych pomieszczeniach z ekipą zmarzluchów, ten nie wie co oznaczają prawdziwie zmasakrowane i popękane usta! Tym bardziej jest to patowa sytuacja, gdy Wasze usta już same z siebie maja tendencję do wysychania...a wy niestety nie wytrzymujecie psychicznie i ciągniecie za suche skórki. Kto przeżył ten wie, że jest to istny koszmar! Tak się złożyło, że pracuję w klinie z dziewczynami, które uwielbiają tropiki a mnie suche powietrze daje się mocno we znaki. Ostatni tydzień dobił moje usta okropnie, rany i to dość głębokie spędzają mi sen z powiek. Już nie chodzi tu o stronę estetyczną ale o fakt, że- kurcze- to boli jak diabli!
O masełkach NIVEA słyszałam wiele dobrego, głównie z blogów czy youtube. Masełka weszły na rynek i zdobył popularność jakiś rok temu (?) Jeśli się mylę- poprawcie mnie. Ja jednak nie miałam parcia na ich wypróbowanie, miałam w domu wiele balsamów a moje usta były całą zeszłą zimę w dobrej kondycji. W tym roku nie mam tyle szczęścia i muszę się ratować czymś bardziej nawilżającym i regenerującym niż zwykłe pomadki. NIVEA Lip Butter Blueberry to małe cudeńko. Urocze, metalowe pudełeczko całkowicie mnie urzekło. Masełko ma śliczny, bardzo naturalny aromat i delikatnie fioletowy kolor. Na ustach nie daje koloru a jedynie połysk. Konsystencja jest przyjemna, masełko nie jest zbyt gęste, jest zdecydowanie aksamitne, jedwabiste, bez żadnych grudek. Masełko, tuż po otwarciu, pachnie bajecznie, aczkolwiek jest to zapach dość ulotny. Dla jednych to wada a dla mnie zdecydowana zaleta- nawet K. czasem sięga po tego jagodowego cudaka. Produkt musimy (niestety) nakładać palcem, co nie zawsze jest higieniczne- trzeba się pilnować.
Coś oprócz zapachu?
Działanie masełka jest fenomenalne! Już po dwóch dniach intensywnego stosowania moje usta zaczęły wracać do stanu- powiedzmy- zadowalającego. Masełko dobrze nałożyć sobie grubszą warstwą na noc. Produkt idealnie spisze się pod np. wysuszające pomadki...albo własnie po całym dniu w takiej matowej szmince. Masełko jest dobre "na wiatr"- świetnie chroni usta przed spierzchnięciem. Produkt jest lekko tłusty, dobrze trzyma się ust, jest dość wytrzymałe na picie czy jedzenie. Masełko jest ze mną od kilku dni i muszę powiedzieć, że chyba nie wyobrażam sobie zimy bez niego. Koszt tego pięknie pachnącego cudeńka to 9,99 zł. Zdecydowanie jestem za!
Polecam wszystkim. Ciekawa jestem co o nim sadzicie?
Znacie inne zapachy? Co myślicie o kokosie?
Pozdrawiam
Ania
Coś oprócz zapachu?
Działanie masełka jest fenomenalne! Już po dwóch dniach intensywnego stosowania moje usta zaczęły wracać do stanu- powiedzmy- zadowalającego. Masełko dobrze nałożyć sobie grubszą warstwą na noc. Produkt idealnie spisze się pod np. wysuszające pomadki...albo własnie po całym dniu w takiej matowej szmince. Masełko jest dobre "na wiatr"- świetnie chroni usta przed spierzchnięciem. Produkt jest lekko tłusty, dobrze trzyma się ust, jest dość wytrzymałe na picie czy jedzenie. Masełko jest ze mną od kilku dni i muszę powiedzieć, że chyba nie wyobrażam sobie zimy bez niego. Koszt tego pięknie pachnącego cudeńka to 9,99 zł. Zdecydowanie jestem za!
Polecam wszystkim. Ciekawa jestem co o nim sadzicie?
Znacie inne zapachy? Co myślicie o kokosie?
Pozdrawiam
Ania
Chyba w nie zainwestuje, przyda się na zimę ;)
OdpowiedzUsuńMam ochotę na wersję kokosową :)
OdpowiedzUsuńMmm,
OdpowiedzUsuńuwielbiam.. mam masełko carmelkowe, malinowe i waniliowe :) pachną rewelacyjnie ! szkoda tylko, że nie smakują .. Ale można najeść się też zapachem ;)
kokosi i ten jagodowy/borówkowy wyszedł w tym roku... dlatego nie powiem nic o kokosie :)
P.S ja kupiłam je bo... chciałam. nie miałam problemów z ustami, lubię ich lekko siwawy kolor konsystencji dając delikatne efekty nude na ustach.
kiss
(p.s TAK masełka świetnie nawilżają)
Ja używam tych masełek od samego początku, to znaczy odkąd tylko pojawiły się w sprzedaży. Dwie najnowsze wersje - jagodę i kokos też kupiłam i jestem w nich zakochana ;)
OdpowiedzUsuńMasełka z Nivea są cudowne! Miałam malinowe zdaje się ;-) Jednak przy takim stosowaniu w ciągu dnia w pracy czy w mieście wolę pomadki w sztyfcie, chyba nieco bardziej higieniczne. Dlatego w ciągu dnia pomadka z Floslek a na noc masełko ;-)
OdpowiedzUsuńOd dawna mam ochotę na to masełko.
OdpowiedzUsuńTego jeszcze nie używałam, ale moja przyjaciółka ma dosłownie bzika na punkcie tych masełek :D Swoją drogą, ciekawe, czy takie uzależnienia też się leczy :) Ja na ogół używam jednak sztyftów, z powodów bardzo prozaicznych, są po prostu bardziej higieniczne, zwłaszcza jeśli często jeździ się tramwajami :)
OdpowiedzUsuńMasełka Nivea to najlepsze drogeryjne masełka na sezon jesienno-zimowy :) w ubiegłym sezonie zużyłam malinowe i z masełem shea, w tym roku postawiłam na masełko z Bielendy i się trochę przejechałam :( wracam z podkulonym ogonem do masełka Nivea, ale prawdopodobnie wybiorę ukochany kokos :) i tak strasznie dziękuję marce Nivea, że wypuściła na rynek wersję kokosową :)
OdpowiedzUsuńwypróbuję, ale nie wiem jeszcze jaka wersja zapachowa(smakowa::)
OdpowiedzUsuńMnie ono nie kusi - nie podoba mi się wazelina na bodajże pierwszym miejscu w składzie ;]
OdpowiedzUsuńMiałam wersję malinową i mnie uczuliła ;)) Jeśli mowa o regeneracji usta wierna jestem Tisane :)
OdpowiedzUsuńmusi przepięknie pachnieć :)
OdpowiedzUsuńMam wersję malinową i leży sobie, bo jakoś nie mogę się przekonać do nakładania palcami. Zachęciłaś mnie i chyba poszukam swojego pudełeczka :D Już sobie wyobrażam jak pięknie pachnie Twoja wersja :)
OdpowiedzUsuńWydaje się być świetne :) Chyba sprezentuję je komuś na klasowe mikołajki.
OdpowiedzUsuńmuszę wypróbować jak zużyję swoje wazelinki floslek
OdpowiedzUsuńNa taką mrozną pogode będzie idealny:)
OdpowiedzUsuńOj, mnie klima też swego czasu dobijała, oprócz ust dodatkowo męczyłam się z wiecznie przesuszonymi dłońmi.
OdpowiedzUsuńMasełko Nivea poznałam w wersji makadamia i wanilia, bardzo je lubiłam, na kokoska mam chrapkę ;)
Gdyby to masełko było w sztyfcie to brałabym wszystkie wersje zapachowe <3 nie wiem może kiedyś sie przełamie i skuszę, będzie przy łóżku leżeć :D
OdpowiedzUsuńOstatnio chciałam kupić to tylko że kokosowe, ale jakoś nie mogłam się zebrać bo chcę wykończyć to co już mam :)
OdpowiedzUsuńDzięki Twojej recenzji na pewno go kupię :)
Lubię masełka nivea :)
OdpowiedzUsuńKiedyś miałam na nie ochotę ale jakoś mi przeszło. Chyba jednak się skuszę.
OdpowiedzUsuńChętnie wypróbuję masełko bo moje usta też są czasami desperacko suche :D
OdpowiedzUsuńlubię pomadki nivea, ale gorzej nawilżają niż pomadki Sylveco, które są z kolei okropne w smaku/zapachu... a nivea.. jest pod tym względem idealna! :)
OdpowiedzUsuńkupiłam na promocji w Rossmanie za 5 zł rewelacja!
OdpowiedzUsuńu mnie masełka nivea prawie nic nie robią...
OdpowiedzUsuńMiałam wersję waniliową, ale męczył mnie jej zapach.
OdpowiedzUsuńJak tylko zobaczyłam w Rossmanie nowe zapachy, musiałam posiąść jeden z nich ;) Stałam przed trudnym wyborem : kokos czy jagoda/borówka, ale jednak moja miłość do kokosa wygrała :)! Natomiast na tą wersję też ostrzę sobie ząbki... Akurat te masełka naprawdę dobrze działają, jak na taki drogeryjny produkt to świetnie się spisują, też zauważam, że kondycja ust naprawdę mi się poprawia jeśli stosuję je codziennie po kilka razy.
OdpowiedzUsuńOd dłuższego czasu sobie obiecuję, że go kupię jak tylko zużyję swój zapas :).
OdpowiedzUsuńPierwsze masełko Nivea kupiłam w minioną zimę i od tamtego czasu przepadłam! Też bardzo mi się podoba to, że efekty działania widać w ekspresowym czasie. No a że swoje już prawie kończę to planuję zaopatrzyć się w wersję kokosową:)
OdpowiedzUsuńgdyby tlyko byla wersja w sztyfcie -.-
OdpowiedzUsuńza sam zapach chętnie kupię, tylko pewnie nie skończy się na jednym.. :)
OdpowiedzUsuńBardzo zachęcająco wygląda :)
OdpowiedzUsuńJa póki co mam dużo pomadek i balsamów w zapasie
Miałam masełko i byłam nim oczarowana :) Niestety - im dalej w las, tym gorzej. Moje usta szybko się przyzwyczaiły i później nawet grube warstwy kosmetyku na noc nie dawały żadnych efektów. Masełko zużyłam i szybo nie wrócę po więcej. Miałam kilka wariantów i chyba mi się przejadły, albo to właśnie borówka tak słabo działała na moje usta (karmel był w porządku, a najlepiej wspominam makadamię).
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, A
Lubię masełka, choć tego nie miałam. A tyle już czytałam o nim, że sama nie wiem czemu jeszcze nie trafił do moich mzidełek naustnych.
OdpowiedzUsuńMam wersję malinową i karmelową, a jeszcze ten zapach mnie kusi :P
OdpowiedzUsuńPrzydałby mi się taki krem.
OdpowiedzUsuńPrzekonałaś mnie! :D Od zawsze borykałam się z suchymi ustami, czasami nawet za bardzo. Ostatnio stosuję balsamy, ale nie zawsze działają, a przynajmniej nie długofalowo. Jak na razie zauważyłam świetny efekt po zastosowaniu peelingu na usta i ich szybkiemu nawilżeniu po tym zabiegu - są mięciutkie i gładkie, ale wciąż nie jest to dogłębne odżywianie. Masełko wypróbuję dla zdrowego efektu... no i ten zapach mnie kusi. :)
OdpowiedzUsuń