Kredki do oczu są produktem, który chyba każda z nas ma w nadmiarze. Zawsze gdy oglądam filmy na YouTube zastanawiam się kiedy dana osoba zużyje te wszystkie nagromadzone kredki? Czy mam dużo kredek? Wydaje mi się, że jeszcze mieszczę się w ryzach pewnych "norm". Wiem, że wiele dziewczyn rezygnuje z kreski w makijażu dziennym, osobiście uważam, że jest to kwestia przyzwyczajenia i- jak ja to nazywam- "opatrzenia się". Gdy przyzwyczaję się do tego, że mam "na oku kreskę" jest mi później ciężko ominąć ten krok- czuję się taka "niedokończona" ;) Jak widzicie w mojej kosmetyczce znajdziecie 6 kredek. Jakich? Zapraszam do lektury :)
Moim stosunkowo najnowszym nabytkiem jest kredka INGRID cosmetics. Numer 117 to typowy stalowy/ciemno srebrzysty kolor z- niestety- dość pokaźnymi jak na kredkę drobinkami. Kredka jest zaskakująco miękka i muszę powiedzieć, że dobrze mi się z nią pracuje. Kolejny plus to łatwość z jaką daje się zaostrzyć- jeszcze ani razu mi się nie złamała ani nie zafajdała całej strugaczki. Czy mam jej coś do zarzucenia? Owszem- moim zdaniem mogłaby być mocniej napigmentowana, poza tym jej trwałość na moich powiekach pozostawia pewien niedosyt. Mimo wszystko uważam, że jest to bardzo dobra i warta uwagi kredeczka w zaskakująco niskiej cenie: około 2,99 zł.
Pozytywnym zaskoczeniem okazała się również kredka Emilly w bajecznym kolorze 121. Kredkę znajdziecie na stoiskach Golden Rose lub w małych, osiedlowych drogeriach w cenie nie przekraczającej 10 zł. Pierwszy raz przeczytałam o niej na blogu Idalii i poczułam, że muszę ją mieć! Wybór kolorów jest ogromny, jednak ja zdecydowałam się na piękny, soczysty błękit. Kredka ma wiele zalet, przede wszystkim jest bardzo miękka dzięki czemu używa się jej z przyjemnością i łatwością. Emilly to również trwałość- kredka jest wodoodporna w pełnym tego słowa znaczeniu. Osobiście uwielbiam ją stosować na dolną powiekę- zapewnia mi wówczas szybki i trwały makijaż oka :) Minus? Okropnie brudzi strugaczkę ;)
Kredką, która okazała się bublem nad bublami jest SEPHORA Nano Liner nr.18 blue jeans. Nazwa idealnie odzwierciedla kolor produktu, który na dłoni wydaje się ładny i intensywny (3)...niestety tu czar pryska. W domu gdy próbowałam. Na oku nigdy w życiu nie osiągniecie takiego koloru! Kredka jest okropnie twarda przez co malowanie nią kreseczki na oku nie jest przyjemne. Śmieszą mnie również brednie, które znalazłam w opisie produktu na wizażu- komfortowa i łatwa w użyciu? Nigdy w życiu. Skórę trzeba naciągnąć- wiem, że wiele z Was tak roki jednak ja staram się tego unikać jak ognia. Czemu? Po co na własne życzenie rozciągać skórę? A później wydaje się pieniążki na kremy liftingujące...Jednym słowem- nie polecam...tym bardziej, że kredka do najtańszych nie należy (około 20 zł).
Kolejne kredki w mojej kolekcji pochodzą z dobrze wszystkim znanego INGLOTA. Kupiłam je bardzo dawno temu i szczerze Wam powiem, że nie pamiętam ile za nie zapłaciłam. Są to kredki z serii Soft Precision Eyeliner w kolorach: brązowym- 21 i czarnym-20. Nazwa wskazuje, że powinny być to kredeczki raczej miękkie...jednak ja osobiście określiłabym je jako takie średniaczki a jeśli szukacie kredki, która da się rozcierać- nie tędy droga. Kreski maluje mi się nimi dość przyjemnie ale nie ukrywam, że mam problem z zagęszczaniem linii rzęs. Dodam, że nie są to produkty wodoodporne więc pięknie migrują z linii wodnej wprost na rzęsy. Kredki niestety ale na moich powiekach i przy moim kształcie oka odbijają się w okolicy załamania co nie jest estetyczne aczkolwiek do przeżycia, jest coś co irytuje mnie w nich na maxa...Temperowanie! Dla mnie zastruganie owych kredek to istna droga przez mękę! Zawsze podczas ostrzenia marnuję dużo kredki- na powyższym zdjęciu widzicie kredkę świeżo zaostrzoną...która przy robieniu swatch'a niestety ale złamała się- i tak jest zawsze :/
Ostatnim produktem, który chcę Wam pokazać, jest kredka (również) firmy INGLOT, jednak pochodzi ona z ich stosunkowo nowej kolekcji. Jest to kredka typu Khol Pencil w odcieniu 01 czyli czarnym...i to jest prawdziwa czerń! Jak dla mnie, jest to istna wisienka na torcie owego wpisu a jej opis specjalnie zostawiłam ją na koniec. Kredka jest warta każdej złotówki a przyznam, że moim zdaniem trochę kosztuje (około 28 zł). Mało/dużo oceńcie same. Z kredką pracuje się fantastycznie- jest mięciutka więc nie muszę naciągać powieki. Jest idealna jeśli chodzi o makijaż zarówno dzienny jak i wieczorowy. Wspaniale się ją rozciera więc może stanowić bazę pod mocniejszy makijaż wieczorowy aczkolwiek idealnie sprawdzi się również do zagęszczenia linii rzęs w makijażu dziennym. Kolor, tak jak pisałam wyżej, to czerń w najczarniejszym wydaniu- przynajmniej ja nie spotkałam drugiej tak intensywnej czerni. Kredka jest wodoodporna więc przy demakijażu od razu sięgnijcie po płyn 2-fazowy. Lubię ją za to, że cały dzień trwa na moich powiekach tam gdzie ją nałożyłam, nie odbija się ani nie migruje. Zdecydowanie polecam!
Powyżej możecie zobaczyć swatche opisanych wcześniej kredek. Uprzedzam, że na oku kredką nr.3- Sephora, nigdy w życiu nie osiągniecie takiego nasycenia.
1- INGRID Cosmetics nr.117
2- Emily nr.121
3- Sephora nr. 18
4-INGLOT brązowa nr.21
5- INGLOT czarna nr.20
6- INGLOT Khol 01
Moim faworytem jest czarna, miękka kredka z Inglota (Khol 01) natomiast bezwzględnym bublem i wielkim rozczarowaniem okazała się- stosunkowo droga- kredka marki Sephora, czyli jak widać na moim przykładzie nie zawsze cena idzie w parze z jakością! Ostatnio zastanawiałam się nad zakupem wysuwanych kredek z Manhattanu- i tu pytanie do Was- co o nich sądzicie? Czy warto zainwestować?
Jakie są Wasze ulubione kredki do oczu?
Co polecicie?
Pozdrawiam
Ależ czerń! Boska.
OdpowiedzUsuń:D wiem, bajeczne :)
UsuńJa mam tylko dwie kredki: białą i czarną z Rimmel Soft Kohl. Są całkiem fajne, ale nie bardzo nadają się na linię wodną, bo bardzo szybko z niej znikają. Kreski maluję żelowym linerem z Maybelline, więc ostatnio obie kredki leżą nieużywane. Jedyna kredka, do zakupu której jeszcze się przymierzam to cielista z Max Factor. Reszta tego typu specyfików w ogóle mnie nie kusi:)
OdpowiedzUsuńKurcze, ja mam własnie na tą cielistą z Maybelline straszną ochotę. Polowałam na nią podczas -40% w rossmanie ale niestety wszystkie poszły ;)
Usuńwitam, kiedyś też miałam całe mnóstwo kredek do oczu w różnych kolorach ale niestety ju takich nie robią, w tej chwili mam tylko jedną kredkę dwustronną z Avonu :) i tą sobie chwalę :)
OdpowiedzUsuńKredek z Avonu jakoś nigdy nie próbowałam- a jaką dokładnie polecasz?
Usuńta 2 kredka ma niesamowity kolor :)
OdpowiedzUsuńMoje ulubione to kredki żelowe. Uwielbiam Avon Super Schock oraz kredki Maybelline master drama :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tych kredkach- żelowych- wiele dobrego, może następnym razem się skuszę :)
UsuńJa wcześniej omijałam kredki szerokim łukiem - po prostu nie umiałam się nimi posługiwać :) Teraz prawie codziennie w moim makijażu kredka musi być!!! Dlatego w planie mam zakup na jutrzejszych targach jakiegoś fajnego wiosennego kolorku :)
OdpowiedzUsuńW sumie mam chyba tylko 4 kredki i potrzebna mi jeszcze brązowa ;)
OdpowiedzUsuńPróbowałaś przed temperowaniem dać kredki na jakiś czas do lodówki? Gdy trochę "zmarzną" będą twardsze i łatwiejsze w struganiu :)
W sumie jakoś nigdy o tym nie pomyślałam- następnym razem troszkę je zmrożę ;)
Usuńkredki i błyszczyki to jest to, co lubię :) myślałam nawet o podobnym poście u siebie - wydaje mi się, że mam ich więcej niż Ty, ale pewna nie jestem ;)
OdpowiedzUsuńW takim razie czekam na Twój wpis :)
UsuńJa uwielbiam kredki Revlona :-)
OdpowiedzUsuńNigdy nie próbowałam- muszę się im przyjrzeć
UsuńBrąz Inglota ładny:)
OdpowiedzUsuńJa nie mam zadnej! Tylko eyeliner w pisaku:) Zastrugac - u mnie musi sie naostrzyc;)
OdpowiedzUsuńOhohoho. Ale wielka kolekcja kredek! Ja mam tylko kilka ale za to ulubionych i sprawdzonych :)
OdpowiedzUsuńMSjournalistic.blogspot.com
Kolor nr 2 podoba mi się, ale jestem zbyt nieśmiała by na oko nałożyć taki turkusik.
OdpowiedzUsuńw połączeniu z beżem na górnej powiece i tuszem wygląda bardzo schludnie :)
UsuńJa w zasadzie mam używam tylko czerni i brązu. Mam ochotę jeszcze na cielistą MF, ale zastanawiam się czy będę ją na pewno używać :) Co do terminów ważności, to kredki jak kredki, przynajmniej nie jełczeją. Co dopiero pomadki do ust. Ostatnio wyrzuciłam trzy. Jedną miałam tylko kilka miesięcy i już śmierdziała. Jak czasami widzę zapasy dziewczyn, to się czasami zastanawiam ile one wyrzucają :)
OdpowiedzUsuńJa ostatnio intensywnie używam Inglotowego brązu i czerni- chcę je wreszcie wykończyć, co do pomadek- zgadzam się, ja też ostatnio zrobiłam małe porządki.
UsuńBrąz z Inglota podoba mi się bardzo :)
OdpowiedzUsuńja uwielbiam właśnie te Emily ale też inne z GR są tanie i wspaniałe :) ! mam chyba z 15 kredek w kolekcji i niestety po jakichś 3 latach przeterminowanie widziałam w sposób, że wkład kredki po prostu wyleciał ze środka mimo że jeszcze spokojnie dałoby się nią malować :( przykre no ale skłoniło mnie to do zakupu nowych ;p
OdpowiedzUsuńJa powoli odkrywam kosmetyki GR i muszę powiedzieć, że jestem do nich coraz bardziej przekonana :)
Usuń2 ma przepiękny kolor <3
OdpowiedzUsuńA używałaś może żelowej kredki z Avonu? Ja byłam nią zachwycona, puki, nie wiedzieć czemu, wyschła i bez duraline praktycznie nie maluje :/
OdpowiedzUsuńNiestety nigdy jej nie stosowałam.
Usuń