Muszę przyznać, że sama się sobie dziwię...i chyba się nie poznaję gdyż od pewnego czasu stałam się maseczkowym potworem. O ile jakieś pół roku temu nakładanie maseczki było krokiem w pielęgnacji, który bardzo skutecznie omijałam, tak dziś nie wyobrażam sobie tygodnia bez relaksu z maską na twarzy. Największego hopla mam na punkcie czystych glinek. Czemu? prosty skład, brak chemicznych udziwniaczy, przystępna cena, dobra wydajność i przede wszystkim działanie!
Od pewnego czasu regularnie stosuję glinkę czerwoną, o nazwie dla mnie abstrakcyjnej ;) Moją czerwoną glinkę zamówiłam ze strony KosmetycznaGlinka.pl. Maseczka doszła bardzo szybko, niestety opakowaniu uległo poturbowaniu, gdyż Pan listonosz jakimś cudem wcisnął je do skrzynki pocztowej. Jak? Do dziś nie wiem, się chłopina na siłował ;) Pogniecione opakowanie nie wpłynęło jednak na sam produkt, który zamknięty jest w dwóch, papierowych saszetkach. Do saszetek z maseczkami dołączona jest ulotka, w której znajdziecie wszystkie informacje dotyczące stosowania maski. Po otwarciu saszetek ukazuje się nam drobno zmielony proszek, koloru lekko czerwonego, który po zmieszaniu z wodą przybiera na intensywności. Zapach a raczej jego brak jest typowy dla glinek, co mnie absolutnie nie przeszkadza.
Minus? niestety trzeba sobie taką glinkę samodzielnie rozrobić. W sumie nie jest to nic trudnego czy odkrywczego, taki mały "flashback" do lat dzieciństwa i taplaniny w błocie ;) Jak rozrobiłam swoja glinkę- najbardziej fachową miarką, czyli na oko. Po pierwszej próbie zorientujecie się jaka konsystencja najbardziej Wam odpowiada, glinka nie może być zbyt wodnista (żeby nie spłynęła) ani zbyt "twarda" gdyż szybko zastygnie na twarzy. W przypadku stosowania glinek należy pamiętać aby nie dopuścić do wyschnięcia glinki na twarzy. Najlepiej co pewien, gdy czujemy, że maska zaczyna nadmiernie wysychać zwilżać twarz wodą termalną lub zwykłą, przegotowaną wodą. Zmywanie glinki...po prostu trzeba przeżyć, ja zachlapałam całą umywalkę. Od siebie dodam, że będzie Wam łatwiej jeśli nie dopuścicie do wyschnięcia maski, błotko zejdzie wtedy o wiele łatwiej.
Działanie glinki czerwonej okazało się idealnie dopasowane do potrzeb mojej skóry. Już po pierwszym użyciu buzia wyglądała znacznie lepiej. Po pierwsze, zauważalnie poprawił się i wyrównał koloryt twarzy, szczególnie w okolicy płatków nosa gdzie mam rozszerzone naczynka. Twarz zyskała ładnego, zdrowego blasku? (nie lubię tego określenia) i była niesamowicie miła w dotyku. Po drugie, maseczka z glinki czerwonej wzorowo oczyściła moja twarzy, pory zostały domknięte, nadmiar sebum zaadsorbowany. Mimo, iż wersja czerwona nie jest w kwestii oczyszczania tak silna jak zielona czy czarna- ja czułam się usatysfakcjonowana.
Na zakończenie muszę zwrócić również uwagę na relację ceny do wydajności i działania. Otóż za 100 g produktu płacimy 14 zł, uważam, że jest to cena przystępna i adekwatna do rezultatów. Dodam, że sklep KosmetyczneGlinki.pl często organizuje różne promocje więc warto obserwować ich stronę internetową.
Szczerze polecam wypróbować, gdyż stosowana regularnie przyniosła bardzo dobre efekty. Przede wszystkim pomogła mi w oczyszczeniu skóry po lecie. Nie wiem jak Was, ale mnie zawsze wysypuje :/
Sklep internetowy KosmetycznaGlinka.pl przygotował dla Was kupon rabatowy w wysokości 15%, który ważny jest do końca października. Osobiście mam ochotę na glinkę zieloną i białą, którą polecała mi moja kosmetyczka :)
Pomysleć że nigdy nie próbowałam ;/ musze koniecznie to zmienić ;)
OdpowiedzUsuńMam glinkę tej samej marki tylko ,że zieloną kupiłam ja stacjonarnie za 9 zł bardzo lubię efekt jaki daje , naturalność oraz wydajność ;)
OdpowiedzUsuńKurcze, ja jej stacjonarnie nie mogę dostać :/
UsuńUwielbiam maseczki, nawet te kupne preferuję z glinką i jestem zakochana w maseczka z glinką Ziaji, chociaż nie są idealne :) Taką na pewno też wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńZiaję również lubię :)
UsuńJa również uwielbiam maseczki z glinką! Sama jakiś czas temu miałam glinkę zieloną do rozrabiania, obecnie mam gotową maseczkę z glinką Rhassoul. Nałożenie takiej maseczki raz w tygodniu to dla mnie warunek obowiązkowy! :D
OdpowiedzUsuńOd czasu do czasu stosuję glinki. Najczęściej zieloną i białą. Czerwonej jeszcze nie miałam, ale zaciekawiłaś mnie nią bardzo. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńŚrednio lubię glinki ;-)
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu odkryłam glinki i stałam się ich wielką zwolenniczką :) Na razie używam rosyjskich glinek anapskiej i wałdajskiej i jestem bardzo zadowolona. Na pewno też skuszę się z czasem na inne.
OdpowiedzUsuńbardzo lubię takie glinki w proszku,często sięgam po zieloną:)
OdpowiedzUsuńoj kocham glinki :D mam białą, różową, zieloną, żółtą i czerwoną ;) wszystkie uwielbiam
OdpowiedzUsuńNa pewno sobie taką glinkę wkrótce zakupie, ale narazie szukam stacjonarnie, bardzo nie lubię płacić za przesyłkę :)
OdpowiedzUsuńdo glinki fajnie tez dodac kilka kropel oleju wtedy mamy zasychanie z głowy plus dodatkowe walory pielęgnacyjne :)
OdpowiedzUsuńczerwonej glinki jeszcze nie miałam, ale na pewno wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńLubię glinki dziś listonosz przyniósł mi dwie :)
OdpowiedzUsuńChętnie bym przetestowała taką naturalną glinkę ;)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie wolę glinki gotowe choć to jest błąd.
OdpowiedzUsuńostatnio też tak miałam, maski, maseczki;;D
OdpowiedzUsuńMnie kusi glinka biała.
OdpowiedzUsuńMam białą glinkę, miałam też zieloną. Muszę też wypróbować czerwoną. Glinki są naprawdę fajne-uwielbiam je stosować ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam Cię na rozdanie: http://marharitta.blogspot.com/2013/10/swietujemy-urodziny-rozdanie-rozdanie.html
Nie mam cierpliwości do rozrabiania glinek.
OdpowiedzUsuńglinki uwielbiam:)
OdpowiedzUsuńod dawna myslę o zakupie glinki zielonej albo czerwonej... chyba mnie przekonałaś :)
OdpowiedzUsuńprzewaznie stosuje gotowce, ale skoro zielona jest mocniejsza to pewnie mi sie przyda, chetnie zamowie:)
OdpowiedzUsuń