O tym, że jestem różoholiczką wiecie nie od dziś, co do bronzerów- staram się (oczywiście w miarę moich możliwości) zachowywać umiar. W swojej kolekcji mam jedynie trzy bronzery, które używam wręcz z uporem maniaka ;) Moja kolekcja nie jest duża, staram się nie kupować niczego nowego choć nie powiem mam ochotę na wypróbowanie bronzerów firmy MAC ;)
Pierwszym bronzerem, który jest ze mną najdłużej jest produkt firmy The Body Shop, który kupiłam podczas wakacji w Gdańsku. Taka moja pamiątką. Co popchnęło mnie do zakupu? Pozytywne recenzje Basi ze znanego youtub-owego kanału ;) Mój bronzer jest w odcieniu 01, czyli najjaśniejszym... i tu mały zgrzyt, gdyż jak się później okazało Basia miałam nr.02 a ja po prostu wpadłam don TBS, wzięłam najjaśniejszy i wybiegłam żeby zdążyć na pociąg ;) Bronzer z The Body Shop jest częstym gościem na mojej twarzy, szczególnie w dni kiedy nie mam czasu albo maluję się przy słabym świetle i nie chce zrobić sobie ciemnych placków. Kolor owszem jest jasny, ładny jednak jak na moje oko ciepły. Nie mam tu na myśli znienawidzonej "marchewkowej" poświaty, po prostu uważam, że będzie idealny dla "ciepłego rudzielca" :) Bronzer jest dość miękki i plastyczny- łatwo nabiera się na pędzelek ale jednocześnie wymaga bezwzględnego strzepnięcia nadmiaru. Z produktem pracuje się świetnie, jest łatwy w rozcieraniu i co ważne nie tworzy plam. Efekt jaki uzyskamy zależy tylko i wyłączeni od nas i naszej cierpliwości ;)
Kolejnym produktem, na który się skusiłam jest legendarny i wszystkim dobrze znany bronzer Hoola od Benefit. Kupiłam go jakiś rok temu, chodził za mną strasznie, z każdej strony napływały pochlebne pienia na jego temat...no i się poddałam. Kupiłam, wypróbowałam...i doszłam do wniosku o co tyle krzyku? To co napiszę zapewne wiele osób skrytykuje, otóż do mnie Hoola nie przemawia. Na moje oko wcale nie jest to kolor neutralny- jest ciepły, powiem więcej- o wiele cieplejszy i bardziej marchwiany niż opisywany wcześniej bronzer z The Body Shop. Moim zdaniem jest to produkt, do którego trzeba mieć lekką rękę i dobry pędzel. Początkowo nakładałam go Hakuro H14 i była masakra. Ciemne (jak dla mnie) smugi wymagały porządnego roztarcia co zajmowało trochę czasu, którego rano nie mam. Hoola wylądował na długi czas na dnie szuflady. Dziś używam go częściej ale tylko dlatego, że jestem szczęśliwą posiadaczka jajeczka z Real Techniques blush brush. W takim duecie Hoola zyskał moją sympatię, gdyż efekt który uzyskuję jest stosunkowo delikatny, przejścia kolorów są płynne i nie przypominam wymalowanej lali. Oczywiście jeśli lubicie mocniejsze konturowanie- ok, Hoola jest dla Was stworzony. Ja taki efekt toleruję jedynie na wieczorne wyjścia.
Ostatnim gagatkiem w mojej kolekcji jest mój stosunkowo nowy nabytek- bronzer a raczej róż NYX w odcieniu taupe. Cóż mogę o nim powiedzieć. Kolor jest faktycznie chłodny, szaro-brązowy, co z resztą widać na zdjęciach. Bronzer NYXa ostatnio zaczyna coraz częściej pojawiać się na blogach i YouTubie, gdzie jest wychwalany pod niebiosa. Wydawałoby się, że znalazłam ideał. I teraz czas na moją refleksję- dlaczego nikt nie wspomni o tym, że jest diabelsko twardy? Nabranie go na pędzelek Hakuro H14 graniczy z cudem, mowy nie ma żeby uzyskać pożądany efekt np. przy drugiej "aplikacji" na twarz. Ja próbowałam już różnych sztuczek i opcja z nad drapaniem powierzchni sprawdza się najlepiej. Na buzi efekt jest delikatny i subtelny. Efekt jaki nim uzyskamy jest bardzo naturalny. Kolor jest stworzony dla wszystkich chłodnych karnacji, ze szczególnym uwzględnieniem blondynek ;)
1- NYX taupe; 2-Hoola Benefit; 3-The Body Shop (plaster miodu-01)
Podsumowując, muszę Wam powiedzieć, że nie mam swojego ulubieńca, żadnemu z nich nie mogę wystawić oceny celującej. Każdy z bronzerów ma swoje wady i zalety, żadnego nie przekreślam i nie mówię, że jest beznadziejny. Gdybym miała wybrać jeden miałabym spory dylemat, dlatego pierwsze miejsce pozostawiam puste. Na drugim- NYX i The Body Shop; trzecie miejsce w moim rankingu zajmuje Hoola firmy Benefit (najdroższy ze wszystkich).
Strasznie nurtuje mnie bronzer NYXa w odcieniu taupe- może tylko ja trafiłam na tak zbity i ciężki w nabraniu na pędzel egzemplarz?!
Jakie są Wasze ulubione bronzery? Możecie polecić coś wartego uwagi dla osoby z jasna karnacją?
Pozdrawiam A.
Muszę dorwać to cudo z NYX!
OdpowiedzUsuńJa używam aktualnie HONOLULU od W7 i jestem bardzo zadowolona - sięgnęłam już dna, dlatego poważnie zastanawiam się czy kupić kolejne jego opakowanie czy może skusić się na coś innego - tutaj myślę o tym różu/bronzerze z NYXa, jednak na cocolicie nie jest on dostępny, a w Douglasie w moim mieście tych róży nie ma w ogóle, a z allegro boję się że dostanę jakiś bubel :D.
OdpowiedzUsuńJa mam NYXa, ale problemów z nabieraniem na pędzel nie zauważyłam od samego początku bardzo dobrze mi się z nim pracuje każdym pędzlem jaki mam nawet takim lichym z GR, który mam awaryjnie gdy wszystko mokre.
OdpowiedzUsuńFajny post. Na Hoola od dawna mam chrapkę, tyle się pozytywów naczytałam .... a teraz to już sama nie wiem ... skoro marchewkowy jest :P
OdpowiedzUsuńMnie kusi niesamowicie ten NYX chociaż bronzerów mam w bród :D
OdpowiedzUsuńładnie sie prezentuj numer 1
OdpowiedzUsuńA ja mam ochote na Benefita najbardziej mi sie spodobał ;)
OdpowiedzUsuńZastanawiam się nad NYX , na ten kolor zerkam już od dłuższego czasu. Jednak ostatnio kupiłam Bahama Mama z theBalm i jestem z niej bardzo zadowolona, choć, wbrew opiniom, nie jest idealnie chłodny, ale nie ma ani grama pomarańczy. Ostatnio w moje ręce wpadł bronzer z MIYO i... Jest całkiem, całkiem... Ale ma odrobinkę marchewki, tak ciut, ciut :)
OdpowiedzUsuńI jeszcze zapomniałam... Chodzi za mną bronzer z MAC :)
OdpowiedzUsuńo różu Taupe z NYX usłyszałam jakiś rok temu i od czasu do czasu przeszukuję sieć w jego poszukiwaniu, ale albo jest cały czas wyprzedany albo ja nie mam szczęścia bo niestety w ogóle nie mogę go znaleźć :) bardzo mnie zaintrygował, wygląda świetnie i mogę go nawet drapać jeśli ma być idealnym odcieniem do konturowania dla blondynki ;) ech, może któregoś pięknego dnia go dorwę :)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście Hoola wygląda dość pomarańczowo. Ja mam obecnie dwa bronzery, oba z Loreala i oba w ciepłym odcieniu. Fajne, ale teraz szukam czegoś w zimniejszym.
OdpowiedzUsuńJa zawsze chciałam wypróbować Hoola z Benefitu, ale rzeczywiście kolor jest średnio naturalny :/
OdpowiedzUsuńJestem ogromną fanką brązerów i nie wyobrażam sobie makijażu bez tego kosmetyku. Od jakiegoś czasu jestem zakochana w czekoladce od Bourjois, ale wiem, że nie nadaje się ona dla osób z jasną karnacją, bo może zostawiać pomarańczowe placki. Mam też W7 i jest bardzo fajny, ale trzeba z nim uważać, bo jest mocno napigmentowany!
OdpowiedzUsuńNyx jest świetny:)
OdpowiedzUsuńI ja ciągle słyszę o NYX'owym cudzie i mam na nie ochotę, może kiedyś kupię. Aktualnie używam bronzera z Sephory, jest podwójny, z różem do policzków i bardzo go lubię, mam też nowy nabytek z wyprzedaży w Naturze, bronzer Cartice z limitki Cucuba, idealnie jasny, nie za zimny, nie za ciepły odcień z mikro srebrnymi drobinkami, których nie widać na skórze.
OdpowiedzUsuńW sezonie jesienno-zimowym stawiam na róże, zdecydowanie.
OdpowiedzUsuńDo brązerów wracam wiosną i latem. Moim ukochanaym (i jedynym, póki co) jest brązer z Inglota.
Mam go od dwóch lat i cały czas wiernie mi służy. Dobiłam nawet małego denka.
Ja wciąż poszukuje idealnego bronzera...
OdpowiedzUsuńOj jak ja nie lubię drapania wierzchniej warstwy kosmetyków :/ Miałam tak kiedyś z "czekoladką" Bourjois... A wracając do tematu Hoola jest na mojej liście zakupowej i może na wiosnę zrealizuję plan :-) Kolor do mnie zdecydowanie przemawia :-)
OdpowiedzUsuńJa do blondynek nie należę - wręcz przeciwnie - mam kruczoczarne włosy, ale baaaardzo jasną cerę i pewnie nawet Hoola byłaby dla mnie zbyt ciemna. Lubię takie dodatki jak bronzery, chociaż przyznam, że w 100% stawiam na pielęgnację i wolę wydać więcej pieniędzy na krem/maskę/peeling niż na bronzer, ale z chęcią wypróbowałabym tego z TGS ;) Myślę, że moja jasna cera na pewno by się z nim polubiła ;)
OdpowiedzUsuńOglądałam na żywo bronzer TBS, i mi się ogromnie spodobał :)
OdpowiedzUsuńJeżeli szukasz dobrego bronzera to nie polecam MACa, tam wszystkie kolory bronzerów są w ciepłych tonacjach dokładnie takie jak Hoola od Beneit. Chyba że róż Harmony, ale on jest dość podobny do NYXa, więc nie wiem czy byłabyś zadowolona z efektu, Buff jest fajny oraz Prism - chociaż ten mało znany jeżeli chodzi o MAC :p a osobiście ja sama nie mam ulubionego bronzera, teraz tym bardziej je odstawiłam bo w zimę wolę róże :) pewnie na wiosnę zacznę szukać swojego tego jedynego :DD
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe bronzery. Mi właśnie się kończy bronzer i muszę się za jakimś nowym rozejrzeć;)
OdpowiedzUsuńJa mam trio ze sleeka w odcieniu light - jak na bladziocha, którycm jestem jest bardzo fajny!
OdpowiedzUsuńnie używam bronzera :)
OdpowiedzUsuńmi ostatnio bardziej do bronzerów niż różu :>
OdpowiedzUsuńHoola mam i kocham <3
Obecnie używam bronzera z MUA i mieszanki kuleczek z Avonu :)
OdpowiedzUsuńJa polecam theBalm Bahama Mama :-) na NYXa też się zdecyduję :-)
OdpowiedzUsuńNie znam tych produktów, ale od dłuższego czasu chodził za mną bronzer z MACa. Zostało mi kilka 'machnięć' na moim Honolulu i wybieram się na zakupy :)
OdpowiedzUsuńposzukam tego NYXa ;D
OdpowiedzUsuńJa nie mam ulubionego bronzera. Może dlatego że konturuję bardzo rzadko. :)
OdpowiedzUsuńJestem bladolicą więc wiem jak ciężko o dobry jasny bronzer. Zamierzałam kupić róż z NYX taupe, ale jak napisałaś że taki jest twardy to teraz nie wiem.
OdpowiedzUsuńJa jako bronzera używam po prostu ciemniejszego podkładu mineralnego z Annabelle Minerals i jestem z efektu na moich policzkach bardzo zadowolona:-) zamówiłam sobie próbkę, przesypałam do pudełeczka z dziurkami i codziennie używam:-)
OdpowiedzUsuńMACzka kupię, jak tylko skończę Hoole a już jestem coraz bliżej:)
OdpowiedzUsuńO różu-bronzerze NYX mówiła właśnie wczoraj w swoim filmiku Maxineczka i już byłam gotowa do zakupu, ale teraz znów się waham. Jeśli jest tak twardy, to ja dziękuję ;)
OdpowiedzUsuńnie miałam żadnego z nich
OdpowiedzUsuńale bez konturowania ani rusz ;)))
ja mam tylko jeden - bahama mama ;) trzeba z nim uważać bo jest ciemny, ale jakoś sobie radzę.
OdpowiedzUsuńz Twoich propozycji najbardziej mi się podoba TBS dla 'ciepłego rudzielca' no idealny dla mnie ;)
A ja mam jeden bronzer, którego nie używam ponieważ nie umiem się totalnie nimi posługiwać :P
OdpowiedzUsuńPolecam serdecznie Bahama mama od theBalm, ale myślę że może być dla Ciebie za ciemny. Aczkolwiek da się stopniować efekt, więc może udałoby Ci się go dopasować do siebie ;)
OdpowiedzUsuńmam ten z TBS w kolorze 2 i jest świetny :) używam tylko tego produktu
OdpowiedzUsuńten z TBS najbardziej kolorystycznie mi się spodobał :)
OdpowiedzUsuńNie używam bronzerów, choć bardzo bym chciała. Szukam cały czas idealnego;)
OdpowiedzUsuńNYX tak ma, że twardy ;) Używałam go z Hakuro H24, a teraz z małym jajeczkiem od Real Techniques. To mój ulubieniec do konturowania i muszę się nie zgodzić ;) świetnie sprawdza się też do ciepłych karnacji, a nawet (trochę) ciemniejszych. Sama nakładam go kilka warstw, ale efekt jest niesamowicie naturalny i delikatny. Typowy cień do podkreślenia kości policzkowych i konturowania, a nie do przyciemnienia, opalenia.
OdpowiedzUsuńPoza tym używam Honolulu z W7 na brzegi twarzy, a jak chcę "opaleniznę" to wybieram e.l.f. i Warm Bronzer :)
uff to tyle ;)