8/21/2015
NOWOŚCI OD GARNIER | SERUM GOODBYE DAMAGE ORAZ GESTE I ZACHWYCAJĄCE
Czasem mam wrażenie, że moja "przygoda" z zapuszczaniem włosów to taki "never ending story". Przez ostatnie dwa lata z uporem maniaka zapuszczałam włosy, poniekąd udało się- na weselu przyjaciół ( niemalże rok temu) mogłam pochwalić się ładnym upięciem. I to by było na tyle. Zaraz po weselu nie wytrzymałam i postanowiłam nieco skrócić włosy- żeby ładniej rosły. Niestety, trafiłam na fryzjerkę "wizjonerkę", która moje cienkie i raczej liche włosy w cudowny sposób "wycieniowała", żeby- wiadomo- dodać objętości. To co miałam na głowie przechodziło ludzkie pojęcie! Poszła na poprawę- wyrok, no niestety ponownie krótki a'la bob. Obecnie włosy zapuszczam- tym razem na swoje wesele ( dzięki Bogu, jeszcze rok!). Niestety, tak jak w poprzednim wypadku, odrastające po mocnym cieniowaniu włosy w okolicy karku wyglądają jak mysie ogonki! Niestety, w codziennej "stylizacji" (jeśli chcę wyglądać choć trochę normalnie) bez suszarki i szczotki się nie obejdzie efektem czego są przesuszone pasma.